Tel. sat. iridium na pokładzie Selmy: 881621440894.
Bramka do wysyłania bezpłatnych SMS-ów: http://messaging.iridium.com.
Sms-y wysyłane z komórek NIE DOCHODZĄ na Selmę.
ZAŁOGA PROSI O NIEUŻYWANIE W SMS-ACH POLSKICH LITER I PODPISYWANIE KTO JEST NADAWCĄ WIADOMOŚCI.
Na poczatku wiadomości prosimy wpisywać adresata - unikniemy konieczności czytania całej wiadomości i odczyta ją sam zainteresowany.
01-09-2023 Patagonia, Beagle Channel
Podobno zimą w Kanale Beagla panuje łagodniejsza pogoda.
Sprawdzamy wiec jak zimą cielą się lodowce. Czy fiordy zamarzają i czy można jeździć tu na skitourach. Czy kondory odleciały na zimę i co ciekawego u lwów morskich i kormoranów królewskich.
Przy okazji dzieci sprawdzają jak wyglądają wakacje zamienione w ferie zimowe.
A ja sprawdzam jak działa nasz nowy silnik i akumulatory. Mając tyle do sprawdzania naprawdę można się zmęczyć :)
Widoki i panujący w kanałach spokój wszystko wynagradzają. Od trzech dni możemy robić wyścigi w robieniu zdjęć odbijających się w wodzie gór.
Piotr
Sprawdzamy wiec jak zimą cielą się lodowce. Czy fiordy zamarzają i czy można jeździć tu na skitourach. Czy kondory odleciały na zimę i co ciekawego u lwów morskich i kormoranów królewskich.
Przy okazji dzieci sprawdzają jak wyglądają wakacje zamienione w ferie zimowe.
A ja sprawdzam jak działa nasz nowy silnik i akumulatory. Mając tyle do sprawdzania naprawdę można się zmęczyć :)
Widoki i panujący w kanałach spokój wszystko wynagradzają. Od trzech dni możemy robić wyścigi w robieniu zdjęć odbijających się w wodzie gór.
Piotr

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej

fot. Filip Kołodziej
25-08-2023 południowy Atlantyk
Wyścig z czasem!
W końcu, gdy wyplątaliśmy się z nadchodzących po sobie kilku układów sztormowych i dostaliśmy sprzyjający wiatr z północy zaczął się wyścig z czasem, żeby zdążyć do Ushuaia.
Naszym podstawowym ograniczeniem były loty dwóch członków załogi. Wyszło nam z wyliczeń, że musimy robić dziennie 150-200 NM. Łatwo nie było. Ocean się deczko rozkołysał od tych wszystkich wiatrów, a do tego „czterdziestki” dalej nie odpuszczały i wciąż mieliśmy porywy wiatru do 40kn+.
Zainspirowani wyczynami oceanicznych jachtów regatowych postawiliśmy na maksymalną możliwą powierzchnię ożaglowania. Kto nigdy nie sterował na rozkołysanym Oceanie w wietrze 4-6B w baksztagu na dwóch kliwrach, pełnym grocie i bezanie (!), ten nie zrozumie heroicznego poświęcenia sterników na kolejnych wachtach. Trzeba było być bardzo czujnym i skoncentrowanym żeby jacht nie ostrzył i nie odpadał w sposób niekontrolowany na porywie wiatru lub wysokiej fali.
Dziennik jachtowy znacząco zyskał na popularności, bo tam można było na bieżąco śledzić nasze postępy. Albatrosy, petrelce, warcabniki i delfiny nieustannie nam kibicowały. Cieśnina La Maire przywitała nas w nocy sprzyjającym prądem pływowym i szkwalikami spływającymi nocą ze wzniesień Ziemi Ognistej. Momentami udawało się osiągać prędkości do 13-14kn.
Po skręcie na zachód w kierunku kanału Beagle’a gwiazdy pomogły nam w precyzyjnej nawigacji. Krzyż Południa zachęcająco mrugał z kierunku 180S. W sam kanał wpływaliśmy wczesnym rankiem pełni satysfakcji. Ale, Neptun nie odpuszczał. Prognozy się nie sprawdziły i zamiast miłego umiarkowanego półwiatru mieliśmy bardzo silne porywy wiatru od dziobu, które utrudniały i spowalniały znacząco naszą żeglugę do Ushuaia.
Ale, zdążyliśmy! Nawet z kilkugodzinnym zapasem
Trzeba będzie wrócić, żeby bardziej na spokojnie podziwiać imponujące krajobrazy Ziemi Ognistej
W końcu, gdy wyplątaliśmy się z nadchodzących po sobie kilku układów sztormowych i dostaliśmy sprzyjający wiatr z północy zaczął się wyścig z czasem, żeby zdążyć do Ushuaia.
Naszym podstawowym ograniczeniem były loty dwóch członków załogi. Wyszło nam z wyliczeń, że musimy robić dziennie 150-200 NM. Łatwo nie było. Ocean się deczko rozkołysał od tych wszystkich wiatrów, a do tego „czterdziestki” dalej nie odpuszczały i wciąż mieliśmy porywy wiatru do 40kn+.
Zainspirowani wyczynami oceanicznych jachtów regatowych postawiliśmy na maksymalną możliwą powierzchnię ożaglowania. Kto nigdy nie sterował na rozkołysanym Oceanie w wietrze 4-6B w baksztagu na dwóch kliwrach, pełnym grocie i bezanie (!), ten nie zrozumie heroicznego poświęcenia sterników na kolejnych wachtach. Trzeba było być bardzo czujnym i skoncentrowanym żeby jacht nie ostrzył i nie odpadał w sposób niekontrolowany na porywie wiatru lub wysokiej fali.
Dziennik jachtowy znacząco zyskał na popularności, bo tam można było na bieżąco śledzić nasze postępy. Albatrosy, petrelce, warcabniki i delfiny nieustannie nam kibicowały. Cieśnina La Maire przywitała nas w nocy sprzyjającym prądem pływowym i szkwalikami spływającymi nocą ze wzniesień Ziemi Ognistej. Momentami udawało się osiągać prędkości do 13-14kn.
Po skręcie na zachód w kierunku kanału Beagle’a gwiazdy pomogły nam w precyzyjnej nawigacji. Krzyż Południa zachęcająco mrugał z kierunku 180S. W sam kanał wpływaliśmy wczesnym rankiem pełni satysfakcji. Ale, Neptun nie odpuszczał. Prognozy się nie sprawdziły i zamiast miłego umiarkowanego półwiatru mieliśmy bardzo silne porywy wiatru od dziobu, które utrudniały i spowalniały znacząco naszą żeglugę do Ushuaia.
Ale, zdążyliśmy! Nawet z kilkugodzinnym zapasem
Trzeba będzie wrócić, żeby bardziej na spokojnie podziwiać imponujące krajobrazy Ziemi Ognistej
.webp)

.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)

.webp)


18-08-2023 południowy Atlantyk
No i przyleciały Albatrosy (!) popatrzeć jak sobie tak mkniemy przez południowy Atlantyk.
Najpierw towarzyszyły nam albatrosy czarnobrewe, potem przyłączyły się ciekawskie małe warcabniki, petrelce olbrzymie, a na końcu zaszczyciły nas swoim towarzystwem same Albatrosy Wędrowne.
Cóż to za ptaki! Rodzą się tylko na kilku wyspach na świecie. Zawsze wracają na lęgi do miejsca swojego urodzenia, nigdy nie lądują na żadnym innym lądzie. Łączą się w pary na całe życie. Ponad rok poświęcają wychowaniu potomstwa.
Są ogromne i majestatyczne. Rozpiętość skrzydeł sięga 3,5 metra. Przemierzają wszystkie oceany świata do szerokości geograficznej 40S. Potrafią w ciągu życia pokonać dystans równy pięciokrotnej podróży z Ziemi na Księżyc i z powrotem. Niestety działalność człowieka w ich miejscach lęgowych oraz na oceanie (głównie rybacka) sprawia, że albatros wędrowny jest gatunkiem zagrożonym.
Oprócz albatrosów przypłynęły też delfiny ciemne.
I jak to delfiny bawiły się z Selmą w wyścigi
(nie mieliśmy żadnych szans). Zdjęcie mamy słabe, bo im dalej na południe tym bardziej rześko i ciężko długo utrzymać aparat w nieuzbrojonej dłoni. Mignęły nam też dwa pingwiny zażywające oceanicznej kąpieli, ale w zbyt dużej odległości na fajne zdjęcie.
O miejscowej przyrodzie doczytujemy sobie w niezawodnej i szeroko już znanej jachtowej biblioteczce.
I tak nam mija czas między sztormami i różnymi trudnymi kursami, które musimy wybierać chcąc zdążyć do Ushuaia w miarę na czas.
Najpierw towarzyszyły nam albatrosy czarnobrewe, potem przyłączyły się ciekawskie małe warcabniki, petrelce olbrzymie, a na końcu zaszczyciły nas swoim towarzystwem same Albatrosy Wędrowne.
Cóż to za ptaki! Rodzą się tylko na kilku wyspach na świecie. Zawsze wracają na lęgi do miejsca swojego urodzenia, nigdy nie lądują na żadnym innym lądzie. Łączą się w pary na całe życie. Ponad rok poświęcają wychowaniu potomstwa.
Są ogromne i majestatyczne. Rozpiętość skrzydeł sięga 3,5 metra. Przemierzają wszystkie oceany świata do szerokości geograficznej 40S. Potrafią w ciągu życia pokonać dystans równy pięciokrotnej podróży z Ziemi na Księżyc i z powrotem. Niestety działalność człowieka w ich miejscach lęgowych oraz na oceanie (głównie rybacka) sprawia, że albatros wędrowny jest gatunkiem zagrożonym.
Oprócz albatrosów przypłynęły też delfiny ciemne.
I jak to delfiny bawiły się z Selmą w wyścigi
(nie mieliśmy żadnych szans). Zdjęcie mamy słabe, bo im dalej na południe tym bardziej rześko i ciężko długo utrzymać aparat w nieuzbrojonej dłoni. Mignęły nam też dwa pingwiny zażywające oceanicznej kąpieli, ale w zbyt dużej odległości na fajne zdjęcie.
O miejscowej przyrodzie doczytujemy sobie w niezawodnej i szeroko już znanej jachtowej biblioteczce.
I tak nam mija czas między sztormami i różnymi trudnymi kursami, które musimy wybierać chcąc zdążyć do Ushuaia w miarę na czas.
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
Ola
16-08-2023 Ryczące czterdziestki
Ryczące czterdziestki przywitały nas sztormem, a jakże! Dzięki łączności z siecią opracowaliśmy dosyć szczegółową strategię prześlizgnięcia się przez niego, a był zacny (według wszystkich modeli co najmniej 40-50 kn wiatru w podstawie). Postanowiliśmy wbić się klinem między dwa pierścienie wiatru wokół ośrodka niżu, a następnie prześlizgnąć się na zachód w kierunku lądu przez pas pierścienia zewnętrznego, gdzie wiatr był nieco słabszy. Strategia zadziałała pięknie i nie doświadczyliśmy wiatrów silniejszych, niż 8B. Zniszczeń w zasadzie uniknęliśmy, oprócz jednego kubka, któremu urwało się uszko i zalania wszystkich naszych kaloszków odpoczywających w szafie z powodu przeciekającego kraniku w małej łazience, co poskutkowało pływającymi gretingami na burcie zawietrznej. Teraz już wiemy, że trzeba sprawdzać wszystkie kraniki. W drugiej dobie sztormu zrobiliśmy się głodni i mimo wymagających warunków przyrządziliśmy steki z lomo z ziemniaczkami, mizerią, sałatką z pomidorów i chimmichurri. Wszystko zniknęło z talerzy i garnków w ciągu 10 minut, co stanowi najlepszy dowód na właściwą ocenę zapotrzebowania energetycznego załogi
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
Ola
16-08-2023 Buenos - Ushuaia
Ruszamy w Ocean
Nareszcie wypłynęliśmy.
Boskie Buenos zostawiliśmy za prawą burtą i obraliśmy kierunek 180 na południe do Ushuaia.
Wachty na dwa najbliższe tygodnie ułożone.
Forpik i achterpik zapakowane i zaształowane. Leniwe życie jachtowe zaczyna się toczyć ustalonym rytmem wacht. Kambuz wydał pierwszy posiłek na wodzie. Póki możemy, korzystamy z płaskiej wody i umiarkowanych wiatrów. Szykujemy się na nadchodzący sztorm. Niby ładnie i spokojnie, ale ciśnienie konsekwentnie spada o 1hPa na godzinę. W Ushuaia podobno rekordowe opady śniegu. Nawet lotnisko zostało zamknięte.
Nareszcie wypłynęliśmy.
Boskie Buenos zostawiliśmy za prawą burtą i obraliśmy kierunek 180 na południe do Ushuaia.
Wachty na dwa najbliższe tygodnie ułożone.
Forpik i achterpik zapakowane i zaształowane. Leniwe życie jachtowe zaczyna się toczyć ustalonym rytmem wacht. Kambuz wydał pierwszy posiłek na wodzie. Póki możemy, korzystamy z płaskiej wody i umiarkowanych wiatrów. Szykujemy się na nadchodzący sztorm. Niby ładnie i spokojnie, ale ciśnienie konsekwentnie spada o 1hPa na godzinę. W Ushuaia podobno rekordowe opady śniegu. Nawet lotnisko zostało zamknięte.
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
Ola
16-08-2023 Piriapolis
Z Piriapolis popłynęliśmy na silniku do Buenos Aires.
36 godzin podróży było doskonałą okazją do przetestowania nowego białego cuda
w maszynowni.
Silnik testy zdał, a my w piękny sobotni poranek rzuciliśmy cumy przy kei prestiżowego Yacht Club Argentino w San Fernando. Wcześniej mieliśmy okazję podziwiać z wody panoramę boskiego Buenos o świcie. Sobota upłynęła nam na załatwianiu formalności celno-paszportowych. A w niedzielę ruszyliśmy zwiedzać. Część grupy udała się do centrum i słynnej La Boca. Pozostali, których ciągnęło do wody postanowili zwiedzić deltę rzeki Parana katamaranem z dzielnicy Tigre. I to był strzał w 10! Niesamowite domki na palach z prywatnymi pomostami, motorówki wciągane na windzie, aby były chronione przed falą i przypływem. Stocznie i szkutnie, małe i duże. Opuszczone złowieszcze domy na mokradłach. A potem pyszne ojo de biffe z argentyńskim winem i powrót na jacht.
Zaczęliśmy się szykować do skoku do Ushuaia (2.000 mil). Ciekawym doświadczeniem były zakupy, za które zapłaciliśmy niecałe pół miliona pesos. Lokalną walutę dostaliśmy w banknotach po 500 pesos więc nasze 0,5 miliona to była konkretna paczka pieniędzy. Pani w kasie nie przeliczała każdego papierka, tylko wkładała kolejne paczki na wagę. Stąd wiemy, że 50 tys. pesos w banknotach po 500 waży 100 gr.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała, że udało się zreanimować kabestan do szota grota (tak, ten złomek na nadbudówce).
We wtorek z wysoką wodą wyruszyliśmy w stronę Ushuaia
36 godzin podróży było doskonałą okazją do przetestowania nowego białego cuda
w maszynowni.
Silnik testy zdał, a my w piękny sobotni poranek rzuciliśmy cumy przy kei prestiżowego Yacht Club Argentino w San Fernando. Wcześniej mieliśmy okazję podziwiać z wody panoramę boskiego Buenos o świcie. Sobota upłynęła nam na załatwianiu formalności celno-paszportowych. A w niedzielę ruszyliśmy zwiedzać. Część grupy udała się do centrum i słynnej La Boca. Pozostali, których ciągnęło do wody postanowili zwiedzić deltę rzeki Parana katamaranem z dzielnicy Tigre. I to był strzał w 10! Niesamowite domki na palach z prywatnymi pomostami, motorówki wciągane na windzie, aby były chronione przed falą i przypływem. Stocznie i szkutnie, małe i duże. Opuszczone złowieszcze domy na mokradłach. A potem pyszne ojo de biffe z argentyńskim winem i powrót na jacht.
Zaczęliśmy się szykować do skoku do Ushuaia (2.000 mil). Ciekawym doświadczeniem były zakupy, za które zapłaciliśmy niecałe pół miliona pesos. Lokalną walutę dostaliśmy w banknotach po 500 pesos więc nasze 0,5 miliona to była konkretna paczka pieniędzy. Pani w kasie nie przeliczała każdego papierka, tylko wkładała kolejne paczki na wagę. Stąd wiemy, że 50 tys. pesos w banknotach po 500 waży 100 gr.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała, że udało się zreanimować kabestan do szota grota (tak, ten złomek na nadbudówce).
We wtorek z wysoką wodą wyruszyliśmy w stronę Ushuaia
%20%E2%80%94%20kopia.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
.webp)
Ola
14-08-2023 Piriapolis
Załoga zleciała się do Piriapolis (Urugwaj) z rożnych części Świata.
Niektóre bagaże miały swój plan podróży na drugi koniec Świata i przyleciały później.
A Selma powiązała nas na palikach na lądzie. Nowy silnik lśnił już w maszynowni, ale cała reszta raczej mocno „w proszku”.
Każdego ranka witał nas coraz mniejszy bałagan, a wieczorami żegnał coraz większy porządek. Aż przyszedł spektakularny dzień wodowania! Potem tylko 15 kursów z przewożeniem wszystkich Selmowych „gratów” z wynajętego domku na jacht, odkurzanie, układanie, ształowanie. Potem rozkładanie lin i zakładanie żagli, tankowanie i w końcu po czterech dniach intensywnej pracy wypłynęliśmy po zachodzie Słońca w stronę Buenos Aires
Niektóre bagaże miały swój plan podróży na drugi koniec Świata i przyleciały później.
A Selma powiązała nas na palikach na lądzie. Nowy silnik lśnił już w maszynowni, ale cała reszta raczej mocno „w proszku”.
Każdego ranka witał nas coraz mniejszy bałagan, a wieczorami żegnał coraz większy porządek. Aż przyszedł spektakularny dzień wodowania! Potem tylko 15 kursów z przewożeniem wszystkich Selmowych „gratów” z wynajętego domku na jacht, odkurzanie, układanie, ształowanie. Potem rozkładanie lin i zakładanie żagli, tankowanie i w końcu po czterech dniach intensywnej pracy wypłynęliśmy po zachodzie Słońca w stronę Buenos Aires






Ola
05-08-2023 Piriapolis (Urugwaj)
Minął drugi miesiąc intensywnych prac na Selmie. W Polsce upalne lato, a w Urugwaju pełnia zimy.
Mrozów nie ma, ale temperatury nocą spadają do trzech stopni jeśli wiatr wieje z południa i rosną do dwudziestu kilku przy północnym wietrze z Brazylii.
Po tym krótkim wstępie pogodowym wróćmy do remontów. W tym roku wielka wymiana silnika. Pożegnaliśmy naszego zielonego 43 letniego Perkinsa 6-354 a do maszynowni wkroczył nowy, biały, lśniący Beta marine 150.
Nowa śruba, nowy wał i więcej mocy. Po za tym generalna wymiana akumulatorów i elektryki w maszynowni. Częściowa przebudowa forpiku i malowanie burt po 6 latach. Nowe łożyska steru, wzmocnienia w forpiku. Na pokładzie nowe prowadzenie szotów bezana, wymiana kabestanu wózka grota, trochę udoskonaleń.
Do planowanego oddania cum został tydzień i jak zwykle o tydzień za mało . Wkrótce będziemy to wszystko testować na zimowym oceanie i wtedy pewnie liczba newsów wzrośnie.
Do zobaczenia na pokładzie.
Krzych, Piotr, Renia, Andrzej, Jarek i Leandro
Mrozów nie ma, ale temperatury nocą spadają do trzech stopni jeśli wiatr wieje z południa i rosną do dwudziestu kilku przy północnym wietrze z Brazylii.
Po tym krótkim wstępie pogodowym wróćmy do remontów. W tym roku wielka wymiana silnika. Pożegnaliśmy naszego zielonego 43 letniego Perkinsa 6-354 a do maszynowni wkroczył nowy, biały, lśniący Beta marine 150.
Nowa śruba, nowy wał i więcej mocy. Po za tym generalna wymiana akumulatorów i elektryki w maszynowni. Częściowa przebudowa forpiku i malowanie burt po 6 latach. Nowe łożyska steru, wzmocnienia w forpiku. Na pokładzie nowe prowadzenie szotów bezana, wymiana kabestanu wózka grota, trochę udoskonaleń.
Do planowanego oddania cum został tydzień i jak zwykle o tydzień za mało . Wkrótce będziemy to wszystko testować na zimowym oceanie i wtedy pewnie liczba newsów wzrośnie.
Do zobaczenia na pokładzie.
Krzych, Piotr, Renia, Andrzej, Jarek i Leandro














